Tak, to był koniec świata znanego od tysiącleci rasie ludzkiej, jednak jak feniks z
popiołów, z tego co zostało zniszczone powstało nowe życie. Ludzkość zniknęła z
powierzchni planety, oddając ją we władanie nowych gatunków przystosowanych do
radioaktywnej powierzchni i trującego nieba. Co stało się z naszą cywilizacją? Została
zniszczona, jednak pozostałości ludzkości nadal kurczowo trzymają się resztek tego
co pozostało z ich życia i praktycznie zapomnianego świata.
Ludzie, ci którzy przeżyli
atomowy kataklizm, schronili się pod ziemią, w tunelach dawnego metra. Żyjąc w
ciemności, brudzie i ubóstwie starają się przetrwać, jednocześnie wciąż przejawiając
najgorsze cechy naszej rasy. Gdy zostało nas tak niewielu, zamiast skupić się na
przetrwaniu podzieliliśmy się na frakcje, zaadoptowaliśmy rozmaite, często
ekstremistyczne nurty filozoficzne i tak zamiast pomagać oraz chronić bliźnich, nadal zabijamy
się wzajemnie. Oto ludzkość, plaga nowego świata gorsza niż szczury, archaiczna pozostałość tego co było i zapewne nigdy nie wróci, oto świat Metra.
Metro Last Light to kontynuacja
gry Metro 2033 inspirowanej książką Dimitrija Głuchowskiego o podobnym tytule.
Najnowsza odsłona gry ponownie skupia się wokół Artema, bohatera poprzedniej
części. Niestety ale misja z którą wyruszył skończyła się strasznie, Artem stał
się odpowiedzialny za zniszczenie całej inteligentnej rasy istot znanych jako Czarni, stworzeń które chroniły go i od lat próbowały się z nim skontaktować. Dręczony snami i wyrzutami sumienia wyrusza z
nowym zadaniem. Ponoć wiąż żyje ostatni z Czarnych, rozkazy Artema to znaleźć go
i zabić, tak aby po całej rasie nie pozostał żaden ślad, nic co mogłoby
zagrozić zdegenerowanej ludzkości.
Świat Metra 2033 nie jest wcale
prosty do ogarnięcia, przyznaję, że gdyby nie lektura książek, wiele wątków
byłoby dla nie niejasnych. Oczywiście nie oznacza to, że ktoś, kto nie czytał
serii Metro zupełnie nie odnajdzie się w grze. Książki są pomocne w zrozumieniu
pewnych aspektów świata i do głębszego zanurzenia się w fabule, jednak można
cieszyć się z rozgrywki i bez tej lektury.
Pierwsze Metro przyzwyczaiło nas
do ciemnych tuneli, klaustrofobicznych przestrzeni i eksploracji w celu
znajdowania większej ilości amunicji, wszystko to pozostało w Metro Last Light, zaszły pewne dość poważne zmiany. Eksploracja świata zeszła nieco na
dalsze tło, z racji skupienia na fabule, co za tym idzie wyznaczeniu bohaterowi
konkretnej ścieżki. Duża część akcji została też przeniesiona z podziemi na
toksyczne ulice Moskwy. Jak dla mnie w pewnych momentach Metro Last Light
przypomniało bardziej S.T.A.L.E.R.a niż Metro 2033.
Już na samym początku rzuca się w
oczy niesamowita oprawa graficzna. Olbrzymia dbałość o detale połączona ze
świetnymi efektami świetlnymi. Cały świat podziemnego metra pogrążony jest przecież w
ciemnościach, rozświetlanych tylko luminescencją pochodzącą ze stacji lub
osobistym wyposażeniem podróżnika.
Twórcy wiedzieli jak wiele będzie
zależeć od światła, jego braku i umiejętnie potrafili to wykorzystać, nie
tylko do stworzenia pięknej grafiki, ale również do manipulacji nastrojem gry. Elementy
takie jak lampy, czy latarki znalazły też zastosowanie w samej mechanice rozgrywki.
Światło może być pomocne w eksploracji i dostrzeżeniu przeciwników. Z tego
samego powodu, gdy my skradamy się pomiędzy wrogimi żołnierzami, musimy zadbać
o gaszenie wszelkich lamp by móc poruszać się niezauważenie w ciemnościach.
Jednak świat tuneli i pociągów
blaknie z tym co odnajdujemy pośród ruin ludzkiej cywilizacji. Tym razem
zadbano o unikalność i doskonałe wykonanie terenów, które będziemy przemierzać.
Zaznaczyć należy, że jest to świat zamknięty, jednak to co stworzono daje nam
prawdziwą iluzję dużego i otartego otoczenia. Po horyzont ciągnie się krajobraz
po wojnie atomowej. Zniszczone budynki, mosty, rzeki, samochody i wszystko to,
co widzielibyśmy w takiej sytuacji. Przygotowano też o odpowiednie efekty atmosferyczne.
W trakcie gry w Metro Last Light uświadczymy zarówno nocy, jak i ulewy, czy pięknego, aczkolwiek chłodnego słońca. Widoki naprawdę zapierają niekiedy dech w piersiach. Przemierzamy tereny bagniste, zarośnięte roślinnością, jak i betonowe dżungle zniszczonych budynków. Dla mnie jedną z najciekawszych lokacji był zniszczony most i znajdująca się pod nim rzeka. Pod tym względem, gra naprawdę zaskoczyła mnie bardzo mocno.
Pogoda oraz środowisko wpływają nie
tylko na świat zewnętrzny ale i na nas. Najlepiej widać to na przykładzie maski
przeciwgazowej. Już w poprzedniej części maska psuła się, pękał wizjer i trzeba
było wymieniać filtry. Tak samo jest i teraz, do tego dochodzą też wspaniałe
zabrudzenia. Maska brudzi się deszczem, wodą, ziemią i krwią. Te
zanieczyszczenia kumulują się na masce, którą trzeba co jakiś czas przecierać
dłonią, dla odzyskania dobrej widoczności. Mała rzecz, a daje olbrzymią
satysfakcję i poczucie realności świata.
Niestety eksploracja nie wnosi
tym razem zbyt wiele do rozgrywki. Dodatkowe lokacje (pomieszczenia, czy krótkie tunele w
metrze) zawierają zazwyczaj kilku przeciwników, trochę amunicji, jakąś broń i
notatki. Zwłaszcza te ostatnie mogą się przydać osobom, które nie czytały
książek. Naświetlają one nieco bardziej sytuację Metra oraz historię głównego
bohatera.
To czy warto badać dodatkowe zakamarki
zależy od Was. Często stracimy więcej amunicji niż zyskamy, a znalezione
przedmioty mogą okazać się zbędne. Można nosić ograniczoną ilość broni, więc
zbieractwo i zarobek na wyposarzeniu odpada. Pamiętajcie też, że w Metro Last Light nie uświadczycie wiele
pieniędzy (w formie specjalnej amunicji). Mnie zdarzyło się raz, że przez
przypadek zacząłem strzelać nabojami używanymi właśnie jako waluta i w ten
sposób szybko stałem się bardzo ubogi.
Co do walki można rozróżnić dwa
rodzaje starć, z potworami oraz z ludźmi. Te pierwsze zazwyczaj są szybkie, śmiertelne
i mają miejsce na stosunkowo krótkim dystansie. Ja do likwidacji mutantów
stosowałem zazwyczaj różne wariacje strzelby oraz karabiny o średnim zasięgu. W
przypadku walki z całą watahą stworów przydają się też granaty, zwykłe lub
zapalające. Pozwalają one na złapanie chwili oddechu. Walka z ludzkimi
przeciwnikami jest jednak zupełnie inna.
Gdy w Metro Last Light napotykamy
na swojej drodze wrogich żołnierzy, złodziei, czy najemników główną różnicą
jest oczywiście możliwość prowadzenia wymiany ognia za pomocą broni palnej. Cele
można likwidować z większej odległości i mamy więcej czasu na celowanie i
oddanie strzału, przynajmniej tego pierwszego. Co więcej, możemy zdecydować czy
sprawę załatwimy po cichu, czy raczej „with guns blazing”.
Jeśli pozostaniemy w cieniu
możemy podejść do przeciwnika od tyłu i ogłuszyć go lub zabić po cichu nożem. W
ten sposób niezauważeni możemy likwidować kolejnych rogów nie powodując
włączenia alarmu, tym sposobem oszczędzamy też amunicję (mnie dawał on też
więcej satysfakcji niż zwykłe strzelanie). Poza zwykłym nożem możemy używać też
broni z tłumikiem, broni pneumatycznej lub ostrzy do rzucania. Musimy jednak
pamiętać, że w świetle stajemy się łatwym celem, wydać nas może też, jeśli
któryś ze strażników trafi na ciało martwego towarzysza.
Ewentualnie możemy zrezygnować ze skradania i
rozkoszować się otwartą eksterminacją za pomocą dowolnej broni, jest to
zazwyczaj znacznie szybsza opcja. Wspomnieć tutaj należy o tym, że gra jest
mocno obwarowana skryptami, co niestety odejmuje nieco satysfakcji z rozgrywki.
Możemy używać kilkunastu podstawowych rodzajów wyposażenia, broń palna może być dodatkowo modyfikowana. Pojawiają się opcje w postaci różnych celowników, powiększonych magazynków, tłumików, wydłużenia lufy, czy poręczniejszego uchwytu. Każda taka zmiana pływa wyraźnie na możliwości broni, często polepszając jeden efekt, a osłabiając inny. Nowe uzbrojenie możemy zdobyć od pokonanych wrogów lub kupić na stacjach u odpowiedniego handlarza.
Tak jak już wspominałem Metro Last Light to świat jest zamknięty i skryptowany, a to dlatego, że fabuła jest całkowicie liniowa. Przemierzając ten zniszczony świat nigdy nie wyjdziemy poza obręb dość wąskiej drogi wyznaczonej przez twórców, to jednak nie kradnie całej przyjemności z rozgrywki. Dzięki temu zabiegowi, można było skupić się na fabule, która jest naprawdę ciekawa. Autorzy dzięki umiejętnemu zastosowaniu liniowej fabuły oprowadzają nas po Metrze, zapoznając z rozmaitymi ludzkimi frakcjami i wplątują Artema w kolejny ciąg niesamowitych przygód oraz wydarzeń.
Świetnej oprawie graficznej i
umiejętnemu kreowaniu świata towarzyszy też bardzo dobra oprawa dźwiękowa. Muzyka,
odgłosy, wszystko to doskonale oddaje nastrój tej postapokaliptycznej
rzeczywistości. Wszystkie te rzeczy pozwalają na udane połączenie motywów
shootera z elementami rodem z horrorów. Są momenty, gdy palec sam chciałby
nacisnąć na spust przy najdrobniejszym odgłosie dobiegającym zza rogu.
Metro Last Light to coś więcej
niż zwykłą strzelanka, to niemal interaktywny
przewodnik po świecie Metra 2033, pomimo nałożonych ograniczeń. Ludzie żyją, są
źli i dobrzy, mają własne plany, w których wydają się zapominać, że sami są
ostatnimi przedstawicielami swojego gatunku. Metro Last Light, cała seria gier
i książek z uniwersum Metro obnaża prymitywne ludzkie instynkty i potencjalne okrucieństwo
tkwiące w każdym człowieku. Do czego jesteśmy zdolni by przetrwać, by
zatriumfować, by zdobyć władzę nad innymi, w naszych oczach gorszymi od nas.
Jak widać Metro Last Light to gra
brutalna, fizycznie i emocjonalnie, to dość ciężki tytuł i dlatego jest tak
dobry. Wspomnieć też trzeba, że w grze pojawia się zarówno brutalność jak i
nagość, więc nie jest to produkcja dla najmłodszych.
Czy Metro Last Light to gra
idealna? Nie. Czy są rzeczy, które chciałbym zmienić? Tak, na przykład moim
zdaniem różnorodność zmutowanych przeciwników jest zbyt mała, mogłoby być też więcej
rodzajów broni. Jak dla mnie system zdrowia mógłby też być tradycyjny, energię
tracimy i uzupełniamy dopiero apteczkami, niestety jak w większości shooterów,
wystarczy odczekać chwilę i wracamy do pełni zdrowia. Moim marzeniem byłoby
poszerzenie świata i uczynienie z Metra produkcji bardziej w stylu
S.T.A.L.K.E.R.a, jednak wiem, że wymagam zbyt wiele. Pomimo tego, że nie uważam
Metro Last Light za produkcję idealną, jest to świetna gra. Mogę z czystym
sercem polecić ją prawie każdemu, mam też nadzieję, że zachęci ona jak
największą ilość osób do sięgnięcia po książki z serii Metro.
Na zakończenie zapraszam do obejrzenia jeszcze kilku filmików i screenów z gry.
Jeśli podobał ci się tekst, kliknij "Lubię to" na stronie głównej lub podziel się wrażeniami w komentarzu. Wasze wsparcie daje nam motywację i pomaga w dalszym rozwoju serwisu Sthenno.
1 komentarze:
Mi gierki nie przypadły do gustu akurat z tej serii. Inne tego typu także, jako nie mogę odczuć w nich klimatu z książek.
Prześlij komentarz