19 maja 2013

Metro Last Light - recenzja



Tak, to był koniec świata znanego od tysiącleci rasie ludzkiej, jednak jak feniks z popiołów, z tego co zostało zniszczone powstało nowe życie. Ludzkość zniknęła z powierzchni planety, oddając ją we władanie nowych gatunków przystosowanych do radioaktywnej powierzchni i trującego nieba. Co stało się z naszą cywilizacją? Została zniszczona, jednak pozostałości ludzkości nadal kurczowo trzymają się resztek tego co pozostało z ich życia i praktycznie zapomnianego świata.

Ludzie, ci którzy przeżyli atomowy kataklizm, schronili się pod ziemią, w tunelach dawnego metra. Żyjąc w ciemności, brudzie i ubóstwie starają się przetrwać, jednocześnie wciąż przejawiając najgorsze cechy naszej rasy. Gdy zostało nas tak niewielu, zamiast skupić się na przetrwaniu podzieliliśmy się na frakcje, zaadoptowaliśmy rozmaite, często ekstremistyczne nurty filozoficzne i tak zamiast pomagać oraz chronić bliźnich, nadal zabijamy się wzajemnie. Oto ludzkość, plaga nowego świata gorsza niż szczury, archaiczna pozostałość tego co było i zapewne nigdy nie wróci, oto świat Metra.

Metro Last Light to kontynuacja gry Metro 2033 inspirowanej książką Dimitrija Głuchowskiego o podobnym tytule. Najnowsza odsłona gry ponownie skupia się wokół Artema, bohatera poprzedniej części. Niestety ale misja z którą wyruszył skończyła się strasznie, Artem stał się odpowiedzialny za zniszczenie całej inteligentnej rasy istot znanych jako Czarni, stworzeń które chroniły go i od lat próbowały się z nim skontaktować. Dręczony snami i wyrzutami sumienia wyrusza z nowym zadaniem. Ponoć wiąż żyje ostatni z Czarnych, rozkazy Artema to znaleźć go i zabić, tak aby po całej rasie nie pozostał żaden ślad, nic co mogłoby zagrozić zdegenerowanej ludzkości.


Świat Metra 2033 nie jest wcale prosty do ogarnięcia, przyznaję, że gdyby nie lektura książek, wiele wątków byłoby dla nie niejasnych. Oczywiście nie oznacza to, że ktoś, kto nie czytał serii Metro zupełnie nie odnajdzie się w grze. Książki są pomocne w zrozumieniu pewnych aspektów świata i do głębszego zanurzenia się w fabule, jednak można cieszyć się z rozgrywki i bez tej lektury.

Pierwsze Metro przyzwyczaiło nas do ciemnych tuneli, klaustrofobicznych przestrzeni i eksploracji w celu znajdowania większej ilości amunicji, wszystko to pozostało w Metro Last Light, zaszły pewne dość poważne zmiany. Eksploracja świata zeszła nieco na dalsze tło, z racji skupienia na fabule, co za tym idzie wyznaczeniu bohaterowi konkretnej ścieżki. Duża część akcji została też przeniesiona z podziemi na toksyczne ulice Moskwy. Jak dla mnie w pewnych momentach Metro Last Light przypomniało bardziej S.T.A.L.E.R.a niż Metro 2033.


Już na samym początku rzuca się w oczy niesamowita oprawa graficzna. Olbrzymia dbałość o detale połączona ze świetnymi efektami świetlnymi. Cały świat podziemnego metra pogrążony jest przecież w ciemnościach, rozświetlanych tylko luminescencją pochodzącą ze stacji lub osobistym wyposażeniem podróżnika.

Twórcy wiedzieli jak wiele będzie zależeć od światła, jego braku i umiejętnie potrafili to wykorzystać, nie tylko do stworzenia pięknej grafiki, ale również do manipulacji nastrojem gry. Elementy takie jak lampy, czy latarki znalazły też zastosowanie w samej mechanice rozgrywki. Światło może być pomocne w eksploracji i dostrzeżeniu przeciwników. Z tego samego powodu, gdy my skradamy się pomiędzy wrogimi żołnierzami, musimy zadbać o gaszenie wszelkich lamp by móc poruszać się niezauważenie w ciemnościach.

Jednak świat tuneli i pociągów blaknie z tym co odnajdujemy pośród ruin ludzkiej cywilizacji. Tym razem zadbano o unikalność i doskonałe wykonanie terenów, które będziemy przemierzać. Zaznaczyć należy, że jest to świat zamknięty, jednak to co stworzono daje nam prawdziwą iluzję dużego i otartego otoczenia. Po horyzont ciągnie się krajobraz po wojnie atomowej. Zniszczone budynki, mosty, rzeki, samochody i wszystko to, co widzielibyśmy w takiej sytuacji.  Przygotowano też o odpowiednie efekty atmosferyczne.



W trakcie gry w Metro Last Light uświadczymy zarówno nocy, jak i ulewy, czy pięknego, aczkolwiek chłodnego słońca. Widoki naprawdę zapierają niekiedy dech w piersiach. Przemierzamy tereny bagniste, zarośnięte roślinnością, jak i betonowe dżungle zniszczonych budynków. Dla mnie jedną z najciekawszych lokacji był zniszczony most i znajdująca się pod nim rzeka. Pod tym względem, gra naprawdę zaskoczyła mnie bardzo mocno.

Pogoda oraz środowisko wpływają nie tylko na świat zewnętrzny ale i na nas. Najlepiej widać to na przykładzie maski przeciwgazowej. Już w poprzedniej części maska psuła się, pękał wizjer i trzeba było wymieniać filtry. Tak samo jest i teraz, do tego dochodzą też wspaniałe zabrudzenia. Maska brudzi się deszczem, wodą, ziemią i krwią. Te zanieczyszczenia kumulują się na masce, którą trzeba co jakiś czas przecierać dłonią, dla odzyskania dobrej widoczności. Mała rzecz, a daje olbrzymią satysfakcję i poczucie realności świata.

Niestety eksploracja nie wnosi tym razem zbyt wiele do rozgrywki. Dodatkowe lokacje (pomieszczenia, czy krótkie tunele w metrze) zawierają zazwyczaj kilku przeciwników, trochę amunicji, jakąś broń i notatki. Zwłaszcza te ostatnie mogą się przydać osobom, które nie czytały książek. Naświetlają one nieco bardziej sytuację Metra oraz historię głównego bohatera.


To czy warto badać dodatkowe zakamarki zależy od Was. Często stracimy więcej amunicji niż zyskamy, a znalezione przedmioty mogą okazać się zbędne. Można nosić ograniczoną ilość broni, więc zbieractwo i zarobek na wyposarzeniu odpada. Pamiętajcie też, że w Metro Last Light nie uświadczycie wiele pieniędzy (w formie specjalnej amunicji). Mnie zdarzyło się raz, że przez przypadek zacząłem strzelać nabojami używanymi właśnie jako waluta i w ten sposób szybko stałem się bardzo ubogi.

Co do walki można rozróżnić dwa rodzaje starć, z potworami oraz z ludźmi. Te pierwsze zazwyczaj są szybkie, śmiertelne i mają miejsce na stosunkowo krótkim dystansie. Ja do likwidacji mutantów stosowałem zazwyczaj różne wariacje strzelby oraz karabiny o średnim zasięgu. W przypadku walki z całą watahą stworów przydają się też granaty, zwykłe lub zapalające. Pozwalają one na złapanie chwili oddechu. Walka z ludzkimi przeciwnikami jest jednak zupełnie inna.

Gdy w Metro Last Light napotykamy na swojej drodze wrogich żołnierzy, złodziei, czy najemników główną różnicą jest oczywiście możliwość prowadzenia wymiany ognia za pomocą broni palnej. Cele można likwidować z większej odległości i mamy więcej czasu na celowanie i oddanie strzału, przynajmniej tego pierwszego. Co więcej, możemy zdecydować czy sprawę załatwimy po cichu, czy raczej „with guns blazing”.


Jeśli pozostaniemy w cieniu możemy podejść do przeciwnika od tyłu i ogłuszyć go lub zabić po cichu nożem. W ten sposób niezauważeni możemy likwidować kolejnych rogów nie powodując włączenia alarmu, tym sposobem oszczędzamy też amunicję (mnie dawał on też więcej satysfakcji niż zwykłe strzelanie). Poza zwykłym nożem możemy używać też broni z tłumikiem, broni pneumatycznej lub ostrzy do rzucania. Musimy jednak pamiętać, że w świetle stajemy się łatwym celem, wydać nas może też, jeśli któryś ze strażników trafi na ciało martwego towarzysza.

Ewentualnie możemy zrezygnować ze skradania i rozkoszować się otwartą eksterminacją za pomocą dowolnej broni, jest to zazwyczaj znacznie szybsza opcja. Wspomnieć tutaj należy o tym, że gra jest mocno obwarowana skryptami, co niestety odejmuje nieco satysfakcji z rozgrywki.

Możemy używać kilkunastu podstawowych rodzajów wyposażenia,  broń palna może być dodatkowo modyfikowana. Pojawiają się opcje w postaci różnych celowników, powiększonych magazynków, tłumików, wydłużenia lufy, czy poręczniejszego uchwytu. Każda taka zmiana pływa wyraźnie na możliwości broni, często polepszając jeden efekt, a osłabiając inny. Nowe uzbrojenie możemy zdobyć od pokonanych wrogów lub kupić na stacjach u odpowiedniego handlarza.



Tak jak już wspominałem Metro Last Light  to świat jest zamknięty i skryptowany, a to dlatego, że fabuła jest całkowicie liniowa. Przemierzając ten zniszczony świat nigdy nie wyjdziemy poza obręb dość wąskiej drogi wyznaczonej przez twórców, to jednak nie kradnie całej przyjemności z rozgrywki. Dzięki temu zabiegowi, można było skupić się na fabule, która jest naprawdę ciekawa. Autorzy dzięki umiejętnemu zastosowaniu liniowej fabuły oprowadzają nas po Metrze, zapoznając z rozmaitymi ludzkimi frakcjami i wplątują Artema w kolejny ciąg niesamowitych przygód oraz wydarzeń.

Świetnej oprawie graficznej i umiejętnemu kreowaniu świata towarzyszy też bardzo dobra oprawa dźwiękowa. Muzyka, odgłosy, wszystko to doskonale oddaje nastrój tej postapokaliptycznej rzeczywistości. Wszystkie te rzeczy pozwalają na udane połączenie motywów shootera z elementami rodem z horrorów. Są momenty, gdy palec sam chciałby nacisnąć na spust przy najdrobniejszym odgłosie dobiegającym zza rogu.

Metro Last Light to coś więcej niż zwykłą strzelanka, to niemal  interaktywny przewodnik po świecie Metra 2033, pomimo nałożonych ograniczeń. Ludzie żyją, są źli i dobrzy, mają własne plany, w których wydają się zapominać, że sami są ostatnimi przedstawicielami swojego gatunku. Metro Last Light, cała seria gier i książek z uniwersum Metro obnaża prymitywne ludzkie instynkty i potencjalne okrucieństwo tkwiące w każdym człowieku. Do czego jesteśmy zdolni by przetrwać, by zatriumfować, by zdobyć władzę nad innymi, w naszych oczach gorszymi od nas.


Jak widać Metro Last Light to gra brutalna, fizycznie i emocjonalnie, to dość ciężki tytuł i dlatego jest tak dobry. Wspomnieć też trzeba, że w grze pojawia się zarówno brutalność jak i nagość, więc nie jest to produkcja dla najmłodszych.

Czy Metro Last Light to gra idealna? Nie. Czy są rzeczy, które chciałbym zmienić? Tak, na przykład moim zdaniem różnorodność zmutowanych przeciwników jest zbyt mała, mogłoby być też więcej rodzajów broni. Jak dla mnie system zdrowia mógłby też być tradycyjny, energię tracimy i uzupełniamy dopiero apteczkami, niestety jak w większości shooterów, wystarczy odczekać chwilę i wracamy do pełni zdrowia. Moim marzeniem byłoby poszerzenie świata i uczynienie z Metra produkcji bardziej w stylu S.T.A.L.K.E.R.a, jednak wiem, że wymagam zbyt wiele. Pomimo tego, że nie uważam Metro Last Light za produkcję idealną, jest to świetna gra. Mogę z czystym sercem polecić ją prawie każdemu, mam też nadzieję, że zachęci ona jak największą ilość osób do sięgnięcia po książki z serii Metro.  


Na zakończenie zapraszam do obejrzenia jeszcze kilku filmików i screenów z gry. 

Jeśli podobał ci się tekst, kliknij "Lubię to" na stronie głównej lub podziel się wrażeniami w komentarzu. Wasze wsparcie daje nam motywację i pomaga w dalszym rozwoju serwisu Sthenno.

Zapraszamy również na naszą stronę na Facebooku
























































1 komentarze:

Mi gierki nie przypadły do gustu akurat z tej serii. Inne tego typu także, jako nie mogę odczuć w nich klimatu z książek.

Prześlij komentarz