2 marca 2014

Kilka słów o aerografach Harder & Steenbeck

Swoją przygodę z modelarstwem zacząłem w czasach szkoły średniej. Z przyjemnością kupowałem pierwsze modele samolotów i czołgów, jednak nigdy nie byłem specjalnie zadowolony ze swoich zdolności malarskich i końcowego efektu. Po długiej przerwie, już pod koniec studiów, zainteresowałem się bardziej grami bitewnymi i malowaniem figurek. Po początkowych koszmarach, które wychodziły spod mojego pędzla, osiągnąłem poziom, przy którym przynajmniej nie wstydziłem się pokazywać swojej twórczości innym, jednak nigdy nie byłem specjalnie usatysfakcjonowany z efektów swojej pracy. Przełom dla mnie nadszedł, w chwili, gdy zacząłem nieśmiało przygodę z aerografem. 

Nie ma co ukrywać, że pierwsze zakupy odpowiedniego wyposażenia mogą wydawać się drogie. Dla mnie było to chiński aerograf kosztujący ok 120 zł i do tego malutki( teraz już wiem, że beznadziejny) kompresor. Osobno zaopatrzyłem się w kilkanaście farbek, każda po 8-10 zł, dodatki w postaci szczotek do aerografu, rozcieńczalników itp. Nagle, z dnia na dzień, część mojej pracy stała się znacznie łatwiejsza. Nakładanie podkładu szło błyskawicznie a cienka warstwa farby nagle nie zamazywała szczegółów. Podobnie było w przypadku malowania pojazdów czy broni energetycznych, wszystko szło szybko i gładko. 

Są osoby, które uważają używanie takiego sprzętu za "oszustwo", "skróty" w malowaniu. Poniekąd jest to prawda, aby osiągnąć podobne efekty pędzlem, jak przy malowaniu aerografem, trzeba posiadać spore umiejętności i poświęcić temu znacznie więcej czasu. Ja odbieram to jednak jako drzwi do nowych możliwości, do tej pory dla mnie niedostępnych.


Oczywiście nie da się w taki sposób malować każdego modelu. Taka technika jest najwygodniejsza przy większych wzorach, pojazdach typu Land Raider, Rhino i tym podobnych, sprawdza się za to jeszcze lepiej przy Tytanach (ja właśnie pracuję nad rozpoczęciem swojego Phantoma i Warhounda). Sprawa wygląda nieco bardziej skąplikowanie, przy mniejszych figurkach.

Ja nie jestem w stanie pomalować całej figurki wyłącznie aerografem, są osoby, które byłyby to w stanie zrobić, ja jednak do nich nie należę i bardzo daleko mi do takiego poziomu. Do czego więc może mi się przydać areograf przy takiej skali? Po pierwsze do nakładanie podkładu. Pozwala to na położenie cienkiej, nie zalewającej całego modelu warstwy farby. Trwa to dłużej niż zwykłym podkładem w sprayu, ale warto.

Co dalej? Możemy dość prosto wykonać preshading, czyli przykryć ciemniejszym kolorem, miejsca które będą zaciemnione na figurce, po nałożeniu właściwego koloru stworzy to ładne i naturalne przejścia barw. Dodatkowo zacząłem w ten sam sposób malować rozjaśnienia oraz cienie na figurkach, zazwyczaj pryskam jaśniejszą farbę od góry, z tej strony, z której ma padać światło i delikatniej ciemniejszą farbą z przeciwnej strony, dopiero potem zaczynam malować pędzlem.

Niestety nie ma róży bez kolców, chińskie aerografy nie należą do najwydajniejszych. W krótkim czasie zepsułem – zużyłem, aż dwa. Często się zapychały, czyszczenie było bardzo żmudne, a elementy delikatne, zwłaszcza gumowe uszczelki i głowica. Kompresor też nie zachwycał, był bardzo głośny i nagrzewał się strasznie szybko, pomimo tego, nie chciałem rezygnować z korzystania aerografu i zacząłem szukać innych rozwiązań.



Po zapoznaniu się z rozmaitymi opiniami, recenzjami i tutorialami, wybór wydawał się dość prosty, prawie każdy polecał sprzęt firmy Harder & Steenbeck. Początkowo hamowała mnie cena, za wysoka mówiąc krótko, jednak ostatecznie zdecydowałem się na zakup najtańszej opcji, czyli aerografu Harder & Steenbeck ULTRA. Jeśli jesteście ciekawi standardów firmy, sprawdźcie poniższe wideo.




Na początku nie spodziewałem się wiele, zwłaszcza, że wybrałem najtańszą dostępną opcję H&S. Jakież było moje zaskoczenie, to tak jakbym przesiadł się z Fiata na Ferrari. Doskonałe wykonanie urządzenia zachwyciło mnie, aerograf praktycznie się nie zapychał, a jeśli już do tego dochodziło to czyszczenie trwało dosłownie chwilkę i było dziecinnie łatwe.



Jak mówią apetyt rośnie w miarę jedzenia i zacząłem zastanawiać się nad zakupem droższego sprzętu, z pomocą przyszła mi firma powietrzny.com, która udostępniła mi do przetestowania trzy najpopularniejsze aerografy dostępne obecnie w ofercie firmy Harder & Steenbeck.

Najtańsza opcja to wspomniany już Harder & Steenbeck ULTRA, pomimo tego, że to najuboższy „brat” z całego rodzeństwa i tak jest znacznie lepszy niż każda chińska podróbka dostępna w sklepach internetowych czy na allegro. Wyglądem przypomina nieco droższego Evolution, jednak główną różnicą jest brak możliwości regulacji, ograniczania wielkości plamki. Zbiorniczek na farbę zmontowano na wcisk, nie na wkręt i ma pojemność 2 ml. Wyposażony jest w dyszę o wielkości 0,2 mm, natomiast całość urządzenia wykonano ze stali odpornej na korozję i rozpuszczalniki (ważne przy czyszczeniu).


Jest to narzędzie dobre dla osób zaczynających przygodę z aerografami, sprzyja temu między innymi nieco twardszy spust niż w innych modelach. Przycisk wypuszczania farby jest dość twardy w użyciu, w moim odczuciu pomocne jest to nowicjuszom, lecz może przeszkadzać bardziej doświadczonym malarzom. Wszystkie części przylegają do siebie idealnie a ich dokręcenie jest banalnie proste, dzięki temu zminimalizowano ryzyko osadzania się farby. Poniżej możecie zapoznać się ze zdjęciami oraz konstrukcją tego modelu.




Druga, droższa wersja, to Harder& Steenbeck EVOLUTION. Niech was nie odstraszy z pozoru tandetne, plastikowe żółte pudełko, jest to idealny przykład tego, by nie oceniać książki po okładce. Po otwarciu przywita nas urządzenie świetnie wykonane, którego korpus został wykonany ze stali i pokryty chromem.



Na pierwszy rzut oka jest on podobny do wersji Ultra, jednak w użyciu różni się dość znacznie. Pierwsza zauważalna zmiana, to umieszczenie na końcu aerografu kontrolki przepustowości powietrza. Pozwala to na ustalenie jak daleko możemy odchylić spust, więc kontrolujemy tym maksymalną grubość plamki farby. Strumień wyrzucanego powietrza jest płynny i pozwala na dużą kontrolę nad farbą i równomierne rozprowadzanie kolorów.

Dużą zmianą jest też czułość spustu, w tym przypadku jest on bardzo delikatny, dla niektórych może nawet za bardzo. Z jednej strony pozwala to na znacznie dokładniejszą kontrolę nad strumieniem powietrza i farby, a wraz z dyszą 0,2 mm można uzyskać zaskakująco cienkie linie, z drugiej grozi wyrzuceniem całej farby za jednym, dwoma pociągnięciami spustu.



Dostępny jest on w wersjach: zwykły Evolution oraz Evolution Silverline (różnica polega między innymi na materiale z jakiego wykonano uszczelki, dzięki temu aerograf jest odporny na rozpuszczalniki).

Harder & Steenbeck Evolution to moim zdaniem najlepsze rozwiązanie dla modelarzy, jest to solidnie wykonane urządzenie z wieloma możliwościami, łatwe w konserwacji, oferujące dużą precyzję pracy, w przystępnej cenie. Poniżej można zapoznać się z kilkoma dodatkowymi zdjęciami.





Ostatni z testowanych modeli to Harder & SteenbeckINFINITY, czyli aerograf z nutką ekstrawagancji. Infinity różni się wizualnie od wcześniej opisywanych aerografów tak mocno, jak Ultra od chińskiej podróbki. Sami możecie zobaczyć na zdjęciach, z jaką precyzją i dbałością o detale został wykonany. Całe urządzenie to nic innego jak chromowana stal, z czerwoną rękojeścią wzbogaconą złotymi elementami. Mamy wrażenie, że trzymamy w rękach pióro wykonane ze złota, a nie aerograf.

Jak zaznacza producent, dla zwiększenia precyzji, wykorzystano potrójną wewnętrzną powłokę miedzi i niklu, to natomiast uwieńczono chromowaną powierzchnią o wysokim połysku. Dzięki temu, sprzęt nie tylko ma wygadać imponująco, ale również zmniejszać ryzyko wystąpienia alergii.


Infinity charakteryzuje się również innowacyjnym uszczelnieniem igły (Longlife), które składa się z trzech odpornych na rozpuszczalniki uszczelek PTFE. Uszczelki te, według producenta, zapewniają niezawodną ochronę przed niepożądanym mieszaniem się powietrza i farby (w moim dotychczasowym doświadczeniu, jest to szczera prawda).

Dysza jak zawsze w produktach Harder & Steenbeck jest bardzo prosta do wyczyszczenia, tym razem jednak podniesiono to na jeszcze wyższy poziom. Dzięki specjalnej „otwartej”  koronce nieposiadającej kanałów powietrznych, twórcy zapobiegli osadzaniu się farby. Proste rozwiązanie a oszczędza przerw w pracy. Dokładnie widzimy, kiedy farby jest zbyt wiele i pojawia się groźba utrudnienia malowania.


Podobnie jak w wersji Evolution, Infinity posiada regulację wielkości plamki maksymalnej, jednak tym razem mechanizm nieco zmodyfikowano. Jest on dokładniejszy, wprowadzono czytelniejszą podziałkę, a dzięki opcji Quick Fix, można ustawić dwa zakresy plamki. Linie malowane tym sprzętem potrafią być naprawdę cienkie i proste. Warto tutaj wspomnieć o dodatkowej nakładce dystansowej, pozwalającej na malowanie prostych linii o stałej wielości, na gładkiej, prostej powierzchni (np. kartka).



Na koniec muszę niestety wspomnieć o minusach tego modelu. Po pierwsze cena, z tego względu polecam ten aerograf, osobom, które wiedzą co robią i szukają dobrego sprzętu na lata, jednocześnie chcąc nieco „poszpanować”. Druga „wada” to wąska dysza i głowica, niestety z tego powodu, Infinity nie nadaje się do używania wraz z większością najpopularniejszych farb do aerografów. Farby typu Vallejo Model Air okazują się zbyt gęste i nie da się nimi malować. Doskonale za to sprawdzają się farby PRO-COLOR, ich minusem jest jednak to, że są droższe od popularnej serii Vallejo.

Każdy z opisywanych aerografów Harder & Steenbeck dostępny jest w większej ilości wersji, najczęściej 2w1, co oznacza dodatkową, zazwyczaj szerszą dyszę. Często można też dokupić dodatkowe pojemniczki, uszczelki, czy zawory.

Ja osobiście bardzo polecam całą linię, spróbujcie, jeśli nie chcecie wydawać zbyt wiele, zaopatrzcie się w Harder & Steenbeck Ultra, a jeśli macie ochotę na zupełnie nową jakość, kupcie Evolution.

Dziękujemy firmie Powietrzny.com za udostępnienie sprzętu oraz akcesoriów do recenzji.
Strona firmy wraz z cennikiem
Aukcje Allegro
Profil Facebook

6 komentarze:

Piknie ;) Mnie przez zakupem powstrzymuje cena :D jak miałbym kupić wszystko na raz, aerograf, kompresor, podkład i farby, to bym chyba zbankrutował. Też po każdym malowaniu czyszczenie, szorowanie itp.

Przeanalizowałem oferty innych uznanych producentów aerografów takich jak Iwata, Paasche, Badger oraz Tamiya i wnioski mam takie. Najlepszy stosunek ceny do jakości zaoferował H&S. Model Ultra nie zrujnuje kieszeni a powoli malować z dużo większym komfortem niż tzw. chińczykim lub psudoiwatą. Na YT jest filmik jednego z użytkowników ukazujących różnicę w nakładaniu farby Ultrą i chińczykiem. To jest po prostu przepaść o ile ten testujący nie miał na celu oszukać oglądającego. Natomiast najoptymalniejszy wybór to model Evolution ponieważ dodatkowo posiada on możliwość ustalenia wielkości plamki. Model Infinity jest droższy o 100% od modelu Evolution i zasadniczo to już jest półka cenowa trudna do akceptacji dla przeciętnego modelarza. Wśród innych marek najtańsze wersje zaczynają się od ok. 400 zł, a poziom oferowany przez topowy model H&S osiągają przebijając go ceną o ok. 30%. Wszystko zależy zatem od grubości portfela modelarza. Skłaniam się ku zakupie modelu Evolution. Po prostu H&S daje za rozsądną cenę to, co inni oferują za cenę o 30-50% więcej.

Ja mam H&S Evolution i ogólnie jestem zadowolony, jednak praca spustu pozostawia trochę do życzenia. Lekko chrobocze i zdarzają się lekkie skoki. Patrząc na polski rynek H&S owszem ma stosunek cena/jakość korzystny, ale przykładowo ja kupiłem sobie aerografy Tamiya Spray Work, Gunze Procon Boy FWA i Iwata HP-C Plus przez Amazona w USA. Każdy z nich wraz z transportem tańszy od Evolution (a ten tam z kolei nie jest tańszy). I każdy z tych japońskich pracuje zdecydowanie lepiej jak i łatwiej się je czyści. H&S jest bardzo fajnym systemem, nie przeczę - dokupując akcesoria można mieć jeden aerograf do wszystkiego począwszy od cienkich linii na kartce na malowaniu ścian skończywszy. Jednak według mnie wspomniane japońce są daleko do przodu jeśli chodzi o jakość. Jak ktoś ma możliwość, warto pobawić się chwilę przed zakupem. Na forach internetowych przewija się temat spustu H&S - nie każdemu ich sposób odpowiada. Jednak ogólnie opinie są pozytywne, może ja też swoją zmienię po porządnym posmarowaniu mojego.

Potwierdzam to co napisałeś. Spust pracuje tak "metalicznie", a przez chwilę nawet było słychać i czuć chrobot sprężanej sprężyny. Aerograf bardzo mi się podoba (ostatecznie go kupiłem - Evolution Silverline), lecz daje się nim dostrzec prostotę i solidność niemieckiej szkoły odartą z finezji technicznej, co jest typowe dla Niemców. Zobaczę jak się nim będzie pracować przy modelach. Do innych marek nie miałem dostępu.

Bzdury kolego wypisujecie że Vallejo nie nadają się do Infinity,rozumiem że taka reklama lini Pro-Color

Ktoś korzystał z regulatora strumienia z osłoną dyszy?

Prześlij komentarz