18 lipca 2013

Dredd - recenzja

Sędzia Dredd jest swoistą ikoną komiksu.  Seria ta stworzona została przez  Johna Wagnera oraz  Carlos Ezquerre i pojawiała się w prasie już od 1977 roku. Pomimo tego, że bohater ten nigdy nie osiągnął takiej popularności jak Superman, czy Batman, brutalny i bezpretensjonalny stróż prawa stał się ulubieńcem sporej części czytelników. Ja sam zawsze z jakiegoś niesprecyzowanego powodu lubiłem Sędziego Dredda. Możliwe, że przyczyną jest jego bezpośredniość, brutalność, niezłomna wiara w siebie i system oraz przeładowanie testosteronem (to prawie tak jakby się oglądało Niezniszczalnych). Może mam ku temu tez inne powody.

Jest to postać którą lubię, więc z dość dużym niepokojem spoglądałem w stronę filmowej adaptacji. Poprzednia ekranizacja była dość kontrowersyjna i wywoływała skrajnie różne emocje (mnie się nawet podobała, Stalone robił idealną szczękę Dredda spod hełmu). Z tego powodu zdecydowałem się na obejrzenie filmu dopiero kilka miesięcy po jego premierze. W dużej części zachęciły mnie do tego pozytywne komentarze zasłyszane od znajomych oraz fakt, że film kręcony był przez Brytyjczyków i Południową Afrykę, a nie przez jakieś amerykańskie molochy filmowe.

Dredd reżyserowany był przez Pete'a Travisa, a scenariusz został napisany przez Alexa Garlanda, w roli Dredda osadzono natomiast Karla Urbana. Jak wyszło? Cóż, to jeden z najlepszych ( i najbrutalniejszych) filmów akcji i science fiction jaki widziałem ostatnimi czasy.


Sądzę, że większość z Was chociaż pobieżnie zna rzeczywistość, w której osadzony został komiks i film. Jest to ponura wizja świata po wielu wojnach i tragicznych katastrofach. Ludzkość nękają choroby, mutacje, a moralność zeszła na dalszy plan, ustępując miejsca walce o przetrwanie i dominację silniejszego nad słabszym.

Największe i wciąż posiadające technologię skupiska ludzkie to gigantyczne miasta, otoczone obronnymi murami. W takich Mega-Metropoliach mieszkają setki milionów obywateli, Mega-City One, miasto w którym dzieje się akcja Dredda, zamieszkuje 800 milionów osób.

Tak ściśnięci i zamknięci w wielkich betonowych konstrukcjach ludzie, nie mają zbyt wielu powodów do zadowolenia i uczciwego życia. Przestępstwo jest największą plagą Mega-City One i każdego dnia rejestrowane jest co najmniej 17 tysięcy zgłoszeń o poważnym złamaniu przepisów. W takim systemie potrzebne było nowe narządzie do utrzymywania prawa, sędziowie.


Sędziowie to specjalna jednostka policyjna, każdy z sędziów jest policjantem, sędzią i katem w jednej osobie. Takie rozwiązanie pozwala chociaż w minimalnym stopniu utrzymywać spokój w mieście. Same przepisy też zostały zaostrzone i nawet za drobne wykroczenia można zostać skazanym na lata w więzieniu.
Fabuła filmu Dredd skupia się wokół postaci zwanej Ma-Ma, szefowej gangu handlarzy narkotyków i samozwańczej władczyni jednego z super-bloków. Ma-Ma odpowiedzialna jest za sprzedaż i dystrybucje nowego narkotyku Slo-Mo. Substancja ta spowalnia percepcję użytkownika do 1% faktycznej prędkości, sekundy mogą wydawać się godzinami.

Dredd trafia na ślad narkotyku przypadkiem, gdyż zostaje przydzielony do ocenienia nowej kadetki na sędziego. Test i pozorne samobójstwo wplątuje oboje stróżów prawa w wojnę z gangiem handlującym Slo-Mo.

Świetnym zabiegiem było ograniczenie terenu akcji do jednego super-blokowca. Dzięki temu można było skupić się na wiernym odwzorowaniu otoczenie i świata. To, co widzimy na ekranie, poraża intensywnością i realizmem, zabieg taki mógłby się nie udać, jeśli próbowano by rozszerzyć akcję na większą część Mega-City One.

Ściśnięcie świata do jednego budynku pozwala lepiej uchwycić atmosferę komiksu, dość wiernie odwzorowaną przez tą ekranizację. Zadbano o szczegóły, przedstawienie części mieszkańców bloku ich problemów, strachu i codzienności. Pamiętajcie jednak, że nie jest to wcale mały obszar, super-blok to wciąż kilometry i kilometry korytarzy, tysiące mieszkań i dziesiątki tysięcy ludzi.

Wizerunek sędziego Dredda jest nieco odmienny od komiksowego pierwowzoru. Zrezygnowano z części akcesoriów zdobiących mundur, a sam Dredd stał się wyższy, szczuplejszy i bardziej gibki, zamiast szerokiego i kwadratowego. Pomimo tych różnic, Karl Urban świetnie sprawdził się w roli sędziego.

Film jest za to tak samo brutalny jak komiks, a jeśli to możliwe, to nawet bardziej! Jest to szczera przestroga, dla pewnych osób ten film może być zbyt brutalny, serio. Wszystkie walki zostały dobrze wyreżyserowane. Starcia są dynamiczne i zmienne. Bohaterowie przechodzą z ofensywy do obrony, walczą zarówno z nielicznymi elitarnymi wrogami (w tym z oddziałem skorumpowanych sędziów) jak i z hordami gangsterów.

W trakcie strzelanin zdarza się kilka przypadków pseudo „matrixa” spowodowanego zażywaniem narkotyku, jednak ma to efekt czysto wizualny, nikt tutaj nie wygina się na wszystkie strony unikając gradu pocisków. Najczęściej sceny takie mają za zadanie podkreślić brutalność danego obrażenia. Widzimy dokładnie rozrywane ciało i mięśnie oraz roztrzaskiwane kości.

Dredd to nie bezmyślna sieczka,a  dzięki temu, że nie jest to film amerykański to faktycznie  widać fabułę, gra aktorska jest jak na film akcji całkiem ok. Film ten zaskakuje jakością wykonania i pomysłowością, coś czego się nie spodziewałem.


Dredd był dla mnie dużym, pozytywnym zaskoczeniem. Oglądałem go uważnie od początku do końca. Raz jeszcze uprzedzam jednak przed dużą dawką brutalności, niektóre osoby mogą uznać ten film za niesmaczny, ja jednak polecam. 





0 komentarze:

Prześlij komentarz