Sędzia Dredd jest swoistą ikoną komiksu. Seria ta stworzona została przez Johna Wagnera oraz Carlos Ezquerre i pojawiała się w prasie już
od 1977 roku. Pomimo tego, że bohater ten nigdy nie osiągnął takiej popularności
jak Superman, czy Batman, brutalny i bezpretensjonalny stróż prawa stał się
ulubieńcem sporej części czytelników. Ja sam zawsze z jakiegoś
niesprecyzowanego powodu lubiłem Sędziego Dredda. Możliwe, że przyczyną jest
jego bezpośredniość, brutalność, niezłomna wiara w siebie i system oraz
przeładowanie testosteronem (to prawie tak jakby się oglądało
Niezniszczalnych). Może mam ku temu tez inne powody.
Jest to postać którą lubię, więc z dość dużym niepokojem
spoglądałem w stronę filmowej adaptacji. Poprzednia ekranizacja była dość
kontrowersyjna i wywoływała skrajnie różne emocje (mnie się nawet podobała,
Stalone robił idealną szczękę Dredda spod hełmu). Z tego powodu zdecydowałem
się na obejrzenie filmu dopiero kilka miesięcy po jego premierze. W dużej
części zachęciły mnie do tego pozytywne komentarze zasłyszane od znajomych oraz
fakt, że film kręcony był przez Brytyjczyków i Południową Afrykę, a nie przez
jakieś amerykańskie molochy filmowe.
Dredd reżyserowany był przez Pete'a Travisa, a scenariusz
został napisany przez Alexa Garlanda, w roli Dredda osadzono natomiast Karla
Urbana. Jak wyszło? Cóż, to jeden z najlepszych ( i najbrutalniejszych) filmów
akcji i science fiction jaki widziałem ostatnimi czasy.
Sądzę, że większość z Was chociaż pobieżnie zna
rzeczywistość, w której osadzony został komiks i film. Jest to ponura wizja
świata po wielu wojnach i tragicznych katastrofach. Ludzkość nękają choroby,
mutacje, a moralność zeszła na dalszy plan, ustępując miejsca walce o
przetrwanie i dominację silniejszego nad słabszym.
Największe i wciąż posiadające technologię skupiska ludzkie
to gigantyczne miasta, otoczone obronnymi murami. W takich Mega-Metropoliach
mieszkają setki milionów obywateli, Mega-City One, miasto w którym dzieje się
akcja Dredda, zamieszkuje 800 milionów osób.
Tak ściśnięci i zamknięci w wielkich betonowych
konstrukcjach ludzie, nie mają zbyt wielu powodów do zadowolenia i uczciwego
życia. Przestępstwo jest największą plagą Mega-City One i każdego dnia
rejestrowane jest co najmniej 17 tysięcy zgłoszeń o poważnym złamaniu przepisów.
W takim systemie potrzebne było nowe narządzie do utrzymywania prawa,
sędziowie.
Sędziowie to specjalna jednostka policyjna, każdy z sędziów
jest policjantem, sędzią i katem w jednej osobie. Takie rozwiązanie pozwala
chociaż w minimalnym stopniu utrzymywać spokój w mieście. Same przepisy też
zostały zaostrzone i nawet za drobne wykroczenia można zostać skazanym na lata
w więzieniu.
Fabuła filmu Dredd skupia się wokół postaci zwanej Ma-Ma,
szefowej gangu handlarzy narkotyków i samozwańczej władczyni jednego z
super-bloków. Ma-Ma odpowiedzialna jest za sprzedaż i dystrybucje nowego
narkotyku Slo-Mo. Substancja ta spowalnia percepcję użytkownika do 1%
faktycznej prędkości, sekundy mogą wydawać się godzinami.
Dredd trafia na ślad narkotyku przypadkiem, gdyż zostaje
przydzielony do ocenienia nowej kadetki na sędziego. Test i pozorne samobójstwo
wplątuje oboje stróżów prawa w wojnę z gangiem handlującym Slo-Mo.
Świetnym zabiegiem było ograniczenie terenu akcji do jednego
super-blokowca. Dzięki temu można było skupić się na wiernym odwzorowaniu
otoczenie i świata. To, co widzimy na ekranie, poraża intensywnością i
realizmem, zabieg taki mógłby się nie udać, jeśli próbowano by rozszerzyć akcję
na większą część Mega-City One.
Ściśnięcie świata do jednego budynku pozwala lepiej uchwycić
atmosferę komiksu, dość wiernie odwzorowaną przez tą ekranizację. Zadbano o
szczegóły, przedstawienie części mieszkańców bloku ich problemów, strachu i
codzienności. Pamiętajcie jednak, że nie jest to wcale mały obszar, super-blok
to wciąż kilometry i kilometry korytarzy, tysiące mieszkań i dziesiątki tysięcy
ludzi.
Wizerunek sędziego Dredda jest nieco odmienny od komiksowego
pierwowzoru. Zrezygnowano z części akcesoriów zdobiących mundur, a sam Dredd
stał się wyższy, szczuplejszy i bardziej gibki, zamiast szerokiego i
kwadratowego. Pomimo tych różnic, Karl Urban świetnie sprawdził się w roli
sędziego.
Film jest za to tak samo brutalny jak komiks, a jeśli to
możliwe, to nawet bardziej! Jest to szczera przestroga, dla pewnych osób ten
film może być zbyt brutalny, serio. Wszystkie walki zostały dobrze
wyreżyserowane. Starcia są dynamiczne i zmienne. Bohaterowie przechodzą z
ofensywy do obrony, walczą zarówno z nielicznymi elitarnymi wrogami (w tym z
oddziałem skorumpowanych sędziów) jak i z hordami gangsterów.
W trakcie strzelanin zdarza się kilka przypadków pseudo
„matrixa” spowodowanego zażywaniem narkotyku, jednak ma to efekt czysto
wizualny, nikt tutaj nie wygina się na wszystkie strony unikając gradu
pocisków. Najczęściej sceny takie mają za zadanie podkreślić brutalność danego
obrażenia. Widzimy dokładnie rozrywane ciało i mięśnie oraz roztrzaskiwane
kości.
Dredd to nie bezmyślna sieczka,a dzięki temu, że nie jest to film amerykański to
faktycznie widać fabułę, gra aktorska
jest jak na film akcji całkiem ok. Film ten zaskakuje jakością wykonania i
pomysłowością, coś czego się nie spodziewałem.
Dredd był dla mnie dużym, pozytywnym zaskoczeniem. Oglądałem
go uważnie od początku do końca. Raz jeszcze uprzedzam jednak przed dużą dawką
brutalności, niektóre osoby mogą uznać ten film za niesmaczny, ja jednak
polecam.
0 komentarze:
Prześlij komentarz