30 czerwca 2012

Black Crusade - recenzja oraz wideo

Zło - pojęcie to wydaje nam się tak oczywiste i jednoznaczne. Jednak mimo tego, iż wiemy czym jest, przyciąga ono rodzaj ludzki i przykuwa uwagę od zarania dziejów. Ile to razy za najciekawsze postaci w filmie, książce czy grze uznaliśmy te negatywne, lub przynajmniej sprawiające wrażenie takowych. Zły bohater, z konieczności może stanąć w obronie tych, którzy go odrzucili - czarnoksiężnik zmuszony jest bronić granic swej ziemi i jej mieszkańców przed innym potężniejszym, lub jeszcze gorszym indywiduum, niż on sam. 

Często to właśnie postacie stojące po „ciemnej stronie mocy” są najwyraźniejsze i najciekawsze. Powieść Stokera nie stała się sławna dzięki profesorowi Van Helsingowi, a dzięki Drakuli, to nie dr Frankenstein został zapamiętany, ale jego monstrum. Nie trudno odnaleźć bardziej współczesne przykłady, kto był ciekawszy Luke czy Darth Vader? Dlaczego Riddick stał się tak znaną postacią? Ponieważ był zły. W tą właśnie stronę postanowili tym razem iść twórcy z Fantasy Flight Games.

Black Crusade po raz pierwszy pozwala graczom w pełni wcielić się w stronników chaosu i śmiertelnych wrogów Imperatora. Nie mówimy tutaj tylko o zwykłych kultystach, ale o czarnoksiężnikach, sprytnych heretykach, wyklętych techpriestach oraz plugawych zdradzieckich marines chaosu. Ostatecznym celem tych wszystkich skorumpowanych indywiduów, jest przemiana w potężnego księcia demonów lub poprowadzenie własnej krucjaty przeciwko znienawidzonemu Imperium. Ważne jest, iż Black Crusade jest pierwszym z systemów ze świata Warhammera 40k, napisanym z perspektywy innej niż imperialna. Pomimo tego, że osobiście wolałbym zobaczyć coś dotyczącego na przykład Eldarów, obok tak ciekawego i bluźnierczego pomysłu nie mogłem przejść obojętnie. 

Machina i papier

Jak prawie zawsze w przypadku produktów Fantasy Flight jakość wykonania podręcznika jest bardzo wysoka. Trzymając tę prawie 400-stronicową księgę, wydrukowaną w kolorze na papierze kredowym i zamkniętą w twarde oprawy, wiemy, że jej cena jest uzasadniona. Wygląd podręcznika jest podobny do Dark Heresy, Rogue Trader, czy Deathwatch. Ilustracje są nieźle dobrane (lepsze niż w niektórych produktach linii Warhammera), jedynie grafika na okładce według mnie mogłaby być lepsza. Widać, że nowa, mroczniejsza i bardziej bluźniercza tematyka dała artystom szerokie pole do popisu. 

Wewnątrz Black Crusade znajdziemy dwanaście rozdziałów opisujących świat rządzony przez Chaos. Zaraz na początku można zapoznać się z głównymi siłami Chaosu, takimi jak Khorne, Slaanesh, Nurgle i Tzeentch oraz ich charakterystycznymi cechami i motywacjami. Autorzy już od początku starali się ukazać, że Chaos nie jest jednorodną siłą, lecz kotłowaniną niezliczonej ilości frakcji, planów, wzajemnego szkodzenia sobie nawzajem i walk pomiędzy sługami mrocznych bogów. Każda „frakcja” ma własne cele, a bóstwa przedstawione są na zasadzie przeciwieństw. 

Tworzenie postaci jest podobne jak w przypadku pozostałych gier z 40k. Główne charakterystyki modyfikowane są przez wybrane archetypy postaci, których niestety jest raczej mało, wydaje się, że twórcy woleli zostawić sobie więcej do nadchodzących rozwinięć gry. Umiejętności i talenty przydzielane są w zależności od tego, jaka ścieżka rozwoju została wybrana oraz, ku któremu z bóstw Chaosu skłania się najbardziej nasza postać. Ważne jest również, czy zdecydujemy się grać człowiekiem, czy też splugawionym Adeptus Astartes. Różnice są dość znaczne, jednak postacie zostały wywarzone przez autorów. 


Ludzie posiadają więcej umiejętności i punktów na rozwój postaci, są też bardziej wszechstronni, natomiast Marines są mocniejsi fizycznie, posiadają lepsze wyposażenie, ale za to rozwijanie takiej postaci jest bardziej jednokierunkowe (Chaos Space Marines zostali też osłabieni wprowadzeniem kilku ważnych zmian w mechanice). Również ekwipunek tych potężnych wojowników doznał uszczerbku, dotyczy to zwłaszcza pancerza, który nie jest tak wszechstronny, jak jego imperialne odpowiedniki. 

Niektóre z umiejętności zostały częściowo zmodyfikowane lub połączone w jedno. Takie podejście jest słuszne i wychodzi mechanice zdecydowanie na plus. Wśród nowości pojawia się opcja posiadania sług, nie tylko niewolników, ale i wojowników, a nawet Astartes. W zależności od poziomu może to być większa liczba typowego „mięsa armatniego”, albo jeden lub kilku silnych ochroniarzy. Ważniejsze zmiany zachodzą za to w centrum mechaniki. Stopnie sukcesu testów są teraz większe o jeden, gdyż samo wyrzucenie wyniku poniżej wymaganego progu gwarantuje darmowy stopień sukcesu. Podobnie dzieje się w przypadku niepowodzenia. 

Cechy nadnaturalne atrybutów zostały osłabione i teraz nie podnoszą one aktualnej wartości cechy razy dwa, trzy lub więcej, tylko zwiększa o konkretną liczbę, pierwszą cyfrę (modyfikator) atrybutu. Działa to bezpośrednio na obniżenie skuteczności bojowej Chaos Space Marines (oczywiście nie tylko ich) i zrównuje ich bardziej ze zwykłymi ludźmi. Ważne są również zmiany w zasadach dotyczących strzelania serią. Teraz zamiast łatwiejszego testu, na gracza nakłada się karę -10 do trafienia, w zamian pozwalając na zadanie większej litości obrażeń.

Rozwój postaci oraz sukces całej gry uzależniony jest jeszcze od dwóch współczynników, Coruption oraz Infamy. Jeśli nie trzymamy równowagi między nimi, zamiast wszechpotężnym demonem, staniemy się bezmózgim pomiotem chaosu, w niczym nieprzypominającym naszego dumnego bohatera. Wpływ na te dwa współczynniki mają zarówno akcje naszej postaci, jak i wydarzenia losowe, na przykład nagrody od bóstw. W skrócie, im większe Coruption, tym więcej mocy chaosu jest w naszych ciałach, prowadząc do mutacji i zdobywania nadludzkich mocy, z kolei Infamy wskazuje, jak postrzegają nas sprzymierzeńcy i wrogowie oraz jakie wrażenie robimy na demonicznych potęgach (spełnia też funkcję podobną do punktów przeznaczenia). Jeśli będziemy wystarczająco znani, zanim zamienimy się w bełkoczący śluz pełen macek, mamy możliwość zostania demonicznym księciem lub przywódcą krucjaty.

Śpij lekko, z bronią pod głową i zaklęciem na końcu języka

Ponieważ nie jest łatwo utrzymać razem grupę postaci o często skrajnie różnych celach i poglądach, Black Crusade wprowadza system swoistych misji i celów do osiągnięcia, który pozwala na ustalenie wspólnych wytycznych dla całej drużyny. Dzięki temu, posiadamy względną pewność, że nasi towarzysze nie strzelą nam w plecy przy pierwszej nadarzającej się okazji. 

Co do strzelania, to jest czym. Cały rozdział przedstawia różne rodzaje broni białej i strzeleckiej. Nie zabrakło też wyposażenia, pancerzy i cybernetyki. Jednak najciekawszy fragment dotyczy broni demonicznych. W tym rozdziale znajdziemy nie tylko przykładową broń korzystającą z demonicznych mocy, ale również zasady dotyczące jej tworzenia i użytkowania. Trzeba jednak pamiętać, że kontrolowanie tak potężnej mocy nie jest proste, a żaden demon nie lubi być uwięziony w przedmiocie, nawet jeśli jest to narzędzie zniszczenia. 

Bohaterowie przedkładający siłę umysłu nad angażowanie się w zwykłą walkę, odnajdują powołanie w opisie mocy psychicznych i magii. Poza zwykłymi szkołami dla psioników znanymi np. z Dark Heresy, dokładnie opisano zasady czarnoksięstwa, odprawiania rytuałów i unikatowe moce będące darami demonicznych patronów. To, których z nich może używać postać, zależy od tego czy podąża ścieżką danego boga. Zaznaczyć należy, że Khorne nie posiada żadnych mocy i nienawidzi psioników. Osobną kategorię stanowią ci, którzy umiejętnie lawirują między siłami Chaosu, nie oddając specjalnej czci, żadnemu z bogów. Im właśnie oddano do dyspozycji najpotężniejsze moce. 

 Galaktyka Chaosu

Spora część podręcznika poświęcona jest opisowi świata, między innymi miejsca zwanego Screamin Vortex, zakątka galaktyki, gdzie rzeczywistość roztrzaskuje się i zapada w świat duchowy. Dzięki temu mogą na tym obszarze manifestować się demony i inne nadnaturalne byty, a mieszkający tam ludzie stają się, prędzej czy później, heretykami. Poza tym znajdziemy tutaj też podstawowe dane na temat innych sektorów oraz społeczeństwa Imperium, znane z Dark Heresy, Rogue Tradera i Deathwatch. W większości są to jednak powtórzenia i jeśli ktoś zna wymienione powyżej systemy, może uznać część z przedstawionych informacji za zupełnie zbędne. Nie da się zresztą ukryć, że część treści Black Crusade, jest kalką tego, co przedstawiano w innych produktach ze świata Warhammera 40k. 

Z ciekawych rzeczy możemy zapoznać się z historią upadku rasy Eldarów oraz opisami wybranych światów, wchodzących w skład anomalii Screamin Vortex. Są to często prymitywne planety, gdzie rządzi prawo silniejszego, jednak nie brakuje miejsc znacznie bardziej rozwiniętych, a nawet demonicznych. Ciekawostką są też pewne informacje dotyczące Tyrant Star, motywu znanego z Dark Heresy. 

Monsters & Creatures
Poza światami przedstawiona zostaje też charakterystyka części mieszkańców tego regionu kosmosu. Wśród nich, poza demonami i heretykami znajdują się miedzy innymi mroczni Eldarzy i Necroni. To właśnie na pojawienie się tych ostatnich czekałem najbardziej. Niestety trochę się zawiodłem. Necroni przedstawieni zostali dość skrótowo, nieco więcej an ich temat można znaleźć jeszcze w rozdziale poświęconym przeciwnikom. Dość frustrujący jest fakt odsyłania po informacje na ich temat do kampanii The Emperor Protects, będącej suplementem do systemu Deathwatch. 

Wszystko zakończone jest przygodą wprowadzającą w świat Black Crusade, zatytułowaną False Prophets. Zaznaczyć trzeba też, że na oficjalnej stronie Fantasy Flight znajduje się darmowa przygoda Broken Chains, zawierająca również podstawy mechaniki tego systemu.

 Mrok w duszy

Ci, którzy lubią świat Warhammera 40k, zapewne nie potrzebują rekomendacji i sięgną po Black Crusade. Gra ta jest też dobrym pomysłem dla osób, które nie grały wcześniej w żaden z jej siostrzanych settingów, zwłaszcza ze względu na diametralną zmianę patrzenia na świat i nowe elementy w mechanice. Trudno jednak nazwać Black Crusade produktem idealnym. Znajdują się w nim częste powtórzenia informacji znanych dobrze z innych gier, a nawet całe fragmenty w mechanice, będące niemal idealną kopią podobnych fragmentów z pozostałych podręczników. Drażniła mnie również zmiana perspektywy w opisach świata. Raz czytamy tekst opisywany od strony Imperium ludzkiego, gdzie wyraźnie zaznacza się niewiedzę autora na temat tego co naprawdę dzieje się w danym miejscu, a innym razem wszystko przedstawione jest z perspektywy Chaosu i opisane jest znacznie dokładniej.

Również prowadzenie postaci, które najchętniej zdradziłyby swych towarzyszy, może nie być szczytem marzeń mistrza gry. Należy też zadać sobie pytanie, czy stanie się potężnym demonem jest rzeczywiście wystarczającą motywacją dla każdego. Podejrzewam, że dla wielu Black Crusade może być nie tyle możliwością na prowadzenie zupełnie nowego rodzaju przygód, co książką stanowiącą zbiór informacji na temat przeciwników Imperium, zasugerowaną zresztą przez samych autorów w ramce, która rzuciła mi się w oczy na stronie 284.

Autor: M. K.

PLUSY:
Wykonanie
Opis świata z perspektywy Chaosu
Zmiany w mechanice
Szata graficzna
Wreszcie porządny opis demonów, ich sług i mocy

Minusy:
Powtórzenia z innych systemów 40k
Potencjalne trudności w motywowaniu graczy
Mało archetypów postaci

Zachęcam do przeczytania na naszej stronie recenzji dodatku do Black Crusade, zatytułowanego Hand of Coruption.

Recenzja ta pierwotnie ukazał się w Rebel Times numer 53.

Zapraszam do zapoznania się z wideo prezentacją podręcznika.



Jeśli podobał ci się tekst, kliknij "Lubię to" na stronie głównej lub podziel się wrażeniami w komentarzu.  


1 komentarze:

Kupiłem, przeczytałem... i nie wiem. Zmiany w mechanice faktycznie chyba na lepiej. Szkoda tylko, że nie proponują ich w oficjalnych rozwinięciach do pozostałych gier. BC będę używał tylko jako dodatku do DW :/

Prześlij komentarz