Zazwyczaj kiedy mam trochę czasu
na lżejsze i mniej zobowiązujące czytanie, sięgam po książki związane z
Warhammerem (przynajmniej tak dzieje się ostatnimi czasy), tym razem jednak,
zupełnym przypadkiem zetknąłem się z innym cyklem sf.
Pewnego dnia wpadł mi w ręce
audiobook, którym przez długi okres nie przejawiałem zainteresowania, jednak
czy to z lekkiego znudzenia Warhammerem, czy to z chęci sprawdzenia wersji
audio( nie pamiętam już) zacząłem słuchać książki zatytułowanej The Lost Fleet:
Dauntless (Zaginiona flota. Nieulękły). Wciągnęła mnie ona na tyle, że w
błyskawicznym tempie przebiłem się przez całą serię.
Autorem serii Lost Fleet
jest John G. Hemry, jednak książki
zostały wydane pod jego literackim pseudonimem, Jack Campbell. Czym jego
twórczość wyróżniła się na tle innych pisarzy? John G. Hemry służył przez lata
jako oficer w amerykańskiej marynarce wojennej, gdzie zajmował wiele różnych
stanowisk. Był między innymi nawigatorem, oficerem artylerii, oficerem wywiadu,
pracował w komórkach
antyterrorystycznych, a ostatecznie przyjął obowiązki Chief of Naval Operations
Staff N3/N5 (zostawiam tutaj anglojęzyczną wersję stanowiska).
Strategia
Ze swego wojskowego życia wyniósł
on znajomość procedur wojskowych, taktyki, zwyczajów, słownictwa oraz
wszystkiego tego, co musi wiedzieć dobry żołnierz i dowódca. Swoje doświadczenie postanowił przenieść na
grunt literacki, tworząc między innymi serię Lost Fleet, wpisującą się w nurt
militarnego science fiction. Dodam tylko, że dostępna jest polska wersja tej
serii.
Co uderza w książkach tego
autora, to właśnie nacisk, jaki położono na w miarę realistyczne i wiarygodne
przedstawienie walk kosmicznych (na ile możliwe jest przewidzenie czegoś
takiego) oraz rozmieszczenie i manewrowanie okrętami w kosmosie. John G. Henry
starał się jak najwyraźniej zaznaczyć, że przestrzeń kosmiczna to obszar, w
którym możemy poruszać się w każdym kierunku, a taktyka floty musi to
odzwierciedlać.
Walka, strzelanie, manewrowanie,
muszą uwzględniać nie tylko wszystkie możliwe kierunki ruchu, ale również
problemy wynikające z różnicy szybkości i olbrzymich odległości pomiędzy
walczącymi. Wydaje mi się, że autor
stanął na wysokości zadania, w miarę wiarygodnie prezentując tę część
technologii przyszłości, przynajmniej w przyjęciu takich założeń technologicznych,
jakie występują w wykreowanym przez niego świecie. Nie jestem fizykiem, ani astronomem, wystarczy, że wszystko wydaje mi się logiczne i rozsądne,
nie będę na siłę starał się obalać teorii autora, podobało mi się to co
stworzył i tyle.
Bohater z legend i wieczna wojna
Motyw powracającego bohatera jest
powszechny i pojawia się w legendach i mitach kultur praktycznie na całym
świecie. Mityczny heros, wojownik, król zaprowadza dobrobyt lub poświęca swe
życie dla dobra innych. Jednocześnie pojawia się przepowiednia mówiąca o powrocie bohatera, gdy jego lud, naród będzie
go najbardziej potrzebować. Takie historie stawały się niezwykle popularne,
zwłaszcza w czasach niepokojów i wojen.
Ten właśnie motyw powrotu został wykorzystany przez autora, do
usytuowania głównego bohatera w świecie, w którym rozgrywają się przedstawione
zdarzenia.
Od ponad wieku trwa wyniszczająca
wojna o dominację pomiędzy dwoma największymi ludzkim siłami Aliance (pl:
Sojusz)oraz Sindicate Worlds (pl: Syndykat).
Walka jest tak zajadła, że każda ze stron wyczerpała zarówno zasoby finansowe, jak i zagubiła gdzieś po drodze swoją moralność. Codziennością jest bombardowanie celów cywilnych,
brak litości dla wrogich żołnierzy i kult bezmyślnego, agresywnego heroizmu. Obie
strony konfliktu są wycieńczone walką, jednak nikt nie wie też jak ją
zakończyć. Przeciwnicy są tak zacietrzewieni w swej nienawiści, że nie potrafią
podjąć żadnego dialogu. Nie należy zresztą się dziwić, gdyż co najmniej kilka
pokoleń zna jedynie świat pełen wojny i nienawiści.
W takim właśnie świecie budzi się
kapitan (awansowany „pośmiertnie”) John Geary, według propagandy rządu Aliance największy
bohater sił zjednoczonych. Uratowany z kapsuły ratunkowej, w której przetrwał
zahibernowany sto lat, ku swemu wielkiemu zdziwieniu i przerażeniu, dowiaduje
się, że jest herosem, czczonym przez wielu niczym półbóg.
Honor i śmierć
W wyniku zbiegu okoliczności i
pułapki w którą wpada armada okrętów kosmicznych sił zjednoczonych, John Geary
(wśród współczesnych marynarzy znany jako legendarny Black Jack) zmuszony jest
objąć dowództwo nad flotą. Po udanej ucieczce okazuje się, że zdziesiątkowana
marynarka wojenna uwięziona jest daleko za liniami wroga, a udany powrót do
domu graniczy z cudem. W tej sytuacji większość oczu ponownie zwraca się w
stronę Black Jacka: czy mityczny bohater sprosta i temu wyzwaniu?
Jakby samo przebywanie na wrogim
terenie było zbyt małym problemem, okazuje się, że w czasie stu lat hibernacji
głównego bohatera, wojsko bardzo zmieniło swoje zwyczaje. Dowódca jest nie tyle
wojskowym co politykiem, podwładni kapitanowie okrętów nie muszą wykonywać
rozkazów, gdyż każda akcja musi być rozpatrzona najpierw na specjalnym posiedzeniu
i musi uzyskać uznanie przynajmniej większości floty. Dowódcy zamienili się w
karierowiczów, ślepy honor stał się największą zaletą, a co najgorsze, stracono
praktycznie wszystkie bardziej zaawansowane umiejętności taktyczne.
Walka w przestrzeni kosmicznej
przemieniła się w bezmyślną szarżę, gdzie przewagę ma liczniejszy, a nawet
zwycięstwo okupione jest olbrzymimi stratami. Dla marynarzy i kapitanów
najważniejsza stała się wspomniana ślepa odwaga i jak najszybsze dążenie do
konfrontacji z przeciwnikiem, to samo zresztą dzieje się po drugiej stronie konfliktu.
Doświadczeni dowódcy zbyt szybko
ginęli w walce i nie mieli jak przekazać swej wiedzy następnej generacji,
doprowadziło to do praktycznego zaniku stosowania skomplikowanych manewrów w
trakcie walk w przestrzeni kosmicznej. Nawet kapitanowie okrętów służą w flocie
zaledwie kilka lat, a żywotność ich statków planowana jest na maksymalnie dwa
lata (zazwyczaj jest jednak znacznie krótsza).
Black Jack staje się wybawieniem
floty, jedyną osobą, która wie jak dawniej prowadzono zmagania wojenne, jak wyglądał
prawdziwy honor i życie bez wojny. Jego pojawienie się pozwala przywrócić dawne
wartości i zapalić iskierkę nadziei na zakończenie konfliktu.
Skomplikowany świat
To jednak nie wszystko, z czasem
pojawiają się nowe wyzwania, zewnętrzne i wewnętrzne, objawiają się wrogowie,
nie tylko na polu walki, ale i wewnątrz samej floty. John, dzięki swej pozycji,
staje się niewygodny dla wielu frakcji; inne z kolei chciałby go wykorzystać do
własnych celów. Czy tak, jak sugeruje mu to wielu podwładnych, postanowi obalić
nieudolne cywilne władze Sojuszu i sam ustanowić się przywódcą? Zza tego
wszystkiego wychyla się też powoli inny
obraz, czy aby ludzkość na pewno jest sama we wszechświecie? Jeśli nie, to czy
hipotetycznie obcy mogli mieć coś wspólnego z początkiem stuletniej wojny?
Autor, korzystając ze swojego
bogatego doświadczenia w marynarce wojennej, udziela tej wiedzy bohaterowi.
Black Jack, jako ostatni z żyjących ludzi, zna strategiczne zasady walki w
przestrzeni kosmicznej, wie jak planować formacje, jakie rozkazy wydawać w
odpowiedniej chwili i jak najlepiej rozmieścić flotę w trójwymiarowej
przestrzeni. Właśnie ta walka, planowanie i strategia jest zarazem największym
plusem serii, jak i dla niektórych przeszkodą.
W każdej z książek Zagubionej
Floty pełno jest militarnych opisów starć, manewrów oraz wszelakich typowo
wojskowych działań. Mnie osobiście bardzo przypadło to do gustu, są jednak
osoby, które może to nudzić. Zresztą rozumiem, nie każdy chce czytać dwie
strony wymieniania nazw okrętów i strat jakie poniosły. Wydaje mi się, że
jednak sięgając po pozycję z gatunku militarnego sf, jest się na to
przygotowanym (i właściwie tego się oczekuje).
Odbiór
Jak już wspominałem, daleko mi do
wojskowego czy fizyka, więc nie mnie oceniać sensowność opisywanych akcji,
jednak jak dla laika wydają się one możliwe i racjonalnie uzasadnione. Wiele z
przedstawionych technologii jest zaskakująco prostych, przykładem mogą być
pociski kinetyczne, będące po prostu kawałem żelaza wystrzelonym ze statku, czy
metalowy śrut mający na celu przeładować energetyczne tarcze ochronne wrogów.
Wszystko czyta się przyjemnie i
bardzo szybko. Każda książka chwyta nas mocno i nie puszcza do czasu
ukończenia danego tomu. Zresztą ja natychmiast sięgałem po kolejny i kolejny,
aż do najnowszej części. Trzeba tutaj zaznaczyć, że - jak na razie - nie jest to
seria zamknięta. Z wielką niecierpliwością wypatruję dalszych przygód Black
Jacka i prowadzonej przez niego floty.
Aby nie było zbyt idealnie, można
przyczepić się do kilku rzeczy. Język (w oryginale) jest prosty i przejrzysty.
Obecność cywilów w flocie motywuje bohatera do wyjaśnienia militarnych określeń
i strategii, dzięki czemu i my dowiadujemy się koniecznych rzeczy, jednak… Jak
wspominałem wcześniej, Zaginiona Flota może nudzić osoby nieprzywykłe lub nie
lubiące bardziej militarnych klimatów i szczegółowych opisów starć. Czasem
odnoszę też wrażenie, że opisywane postacie nie należą do najbystrzejszych,
gdyż niekiedy czytelnik dużo szybciej potrafi dojść do trafnych wniosków, niż
sami bohaterowie (to jest jednak nagminne praktycznie we wszystkich książkach).
Kolejnym przewinieniem autora są
występujące przynajmniej kilka razy w każdym tomie retrospekcje sytuacji w
jakiej został odnaleziony główny bohater. Po którymś tomie staje się to
męczące. Autor odpiera te oskarżenia, twierdząc, iż robi to celowo, aby osoby,
które zaczynają czytać losową książkę, mogły się odnaleźć. Jednak kto będzie
zaczynał czytanie serii od czwartej, czy piątej książki?
Ostatnią rzeczą, która może nieco
irytować, to wrażenie pojawiające się czasem wrażenie pewnej łatwości, z jaką John pokonuje stawiane przed nim
przeszkody. Napięcie jest umiejętnie budowane, wszyscy czekamy na nadchodzące
starcie, które zazwyczaj kończy się pozytywnie. W sumie uzasadnione to jest
właśnie zdolnościami bohatera i jego szczegółowym planowaniem wszystkich starć,
jednak w całej serii brak nieco faktycznego momentu słabości protagonisty.
Wszystkie dostępne do tej pory
tomy czytałem w oryginalnej wersji angielskiej, jednak dostępna jest również
polska wersja wydana przez Fabrykę Słów. Trudno mi powiedzieć coś konkretnego o tłumaczeniu,
gdyż przejrzałem tylko kilka stron w Empiku, jednak wydawała się całkiem
zgrabne, a książka była ładnie wydana. Istnieje też możliwość zakupu
anglojęzycznego audiobooku, z czego skorzystałem w przypadku dwóch części Lost
Fleet (słuchanie w tramwaju). Udźwiękowienie było niezłe i szybko
przyzwyczaiłem się do wykonawców głównych ról, mogę więc szczerze polecić
również tę formę zapoznania się z książką.
Zapewne niektórzy podejdą do tej
serii jak do zwykłego czytadła, space opery z lekkim militarnym dodatkiem, dla
mnie to było jednak coś więcej niż tylko dobra książka, to pierwszy tytuł od dłuższego czasu, który
odciągną mnie od Horrus Heresy, a dla mnie to coś znaczy. Teraz czas na powrót
do świata Warhammera, Pariah czeka.
Edit: Przypomniałem sobie o czym jeszcze chciałem napisać, nieco emancypacji ;). W Zaginionej flocie dość powszechnym typem postaci są kobiety o mocnym charakterze, najczęściej związane z wojskiem (w jednym przypadku, może w dwóch z polityką). Nie przeszkadzało mi to bynajmniej, jednak wydaje mi się, że stawało się to coraz wyraźniejsze wraz z tokiem czytania. Nie wiem czy przyczyną tego jest postawa autora w stosunku do kobiet służących w marynarce czy ma to jakieś inne podłoże. Wydaje mi się, że przynajmniej częściowo zabieg ten ma na celu balansowanie bardzo wyraźnego, męskiego głównego protagonisty.
Edit: Przypomniałem sobie o czym jeszcze chciałem napisać, nieco emancypacji ;). W Zaginionej flocie dość powszechnym typem postaci są kobiety o mocnym charakterze, najczęściej związane z wojskiem (w jednym przypadku, może w dwóch z polityką). Nie przeszkadzało mi to bynajmniej, jednak wydaje mi się, że stawało się to coraz wyraźniejsze wraz z tokiem czytania. Nie wiem czy przyczyną tego jest postawa autora w stosunku do kobiet służących w marynarce czy ma to jakieś inne podłoże. Wydaje mi się, że przynajmniej częściowo zabieg ten ma na celu balansowanie bardzo wyraźnego, męskiego głównego protagonisty.
Książki z cyklu Lost Fleet / Zaginiona Flota:
The Lost Fleet: Dauntless / Zaginiona flota:
Nieulękły
The Lost Fleet: Fearless / Zaginiona flota:
Nieustraszony
The Lost Fleet: Courageous / Zaginiona flota:
Odważny
The Lost Fleet: Valiant / Zaginiona flota:
Waleczny
The Lost Fleet: Relentless / Zaginiona flota:
Bezlitosny
The Lost Fleet: Victorious / Zaginiona flota:
Zwycięski
Cykl Beyond the
Frontier – Kontunuacja Lost Fleet:
Beyond the Frontier: Dreadnaught / Przestrzeń
zewnętrzna
Beyond the Frontier: Invincible
Beyond the Frontier: Guardian
The Lost Stars: wojna
domowa po rozpadzie światów Syndykatu
The Lost Stars: Tarnished Knight
4 komentarze:
w czasach, kiedy triumfy popularności święci George R.R. Martin (a raczej oparty na jego powieściach serial "Gra o tron"), może być ciężko przekonać czytelników do starć, które zazwyczaj kończą się pozytywnie:) I główny bohater nie umiera?;)
Tak, wydaje mi się, że ostatnio uśmiercanie bohaterów, to nagminna praktyka. Utrzymywanie przy życiu protagonisty to taki anachronizm literacki:P Jeszcze może się okazać, że Black Jack przezwycięży wszystkie trudności i dobro oraz honor zatriumfują... bleee
Polska wersja tez jest ok, nie pamietam tlumacza, ale nie jest zle. Jak dla mnie dobre czytadlo, ale nic co do czego bede wracal.
"Ostatnią rzeczą, która może nieco irytować, to wrażenie pojawiające się czasem wrażenie pewnej łatwości, z jaką John pokonuje stawiane przed nim przeszkody. Napięcie jest umiejętnie budowane, wszyscy czekamy na nadchodzące starcie, które zazwyczaj kończy się pozytywnie. W sumie uzasadnione to jest właśnie zdolnościami bohatera i jego szczegółowym planowaniem wszystkich starć, jednak w całej serii brak nieco faktycznego momentu słabości protagonisty."
Uwaga, trochę spoilerów poniżej.
Nie do końca bym się tu zgodził. W sytuacji w które znalazł się Geary - a raczej powinienem stwierdzić 'sytuację którą odziedziczył' - nie ma miejsca na błąd, dosłownie. Jest to doskonale zilustrowane w pierwszej książce 'Dauntless'. Nie ma on tego 'komfortu' który miał Odyseusz, mianowicie dotarcie do domu choćby jednym statku nie ma sensu.
Jak sam napisałeś "powrót do domu graniczy z cudem" i tak właśnie jest. (Then again, what is the point of the a Hero if he can't do the impossible). Doskonale się to zgrywa z cytatem Rione w 'Relentless' - “Congratulations. The fight's not over, but you've already done the impossible.”
Dodatkowo chwiałbym wspomnieć jeszcze o wszechobecnym motywie Przodków. Czyli głównej religii Sojuszu, w książce otoczenie Black Jack-a pokazane jest jako w pełni wierzące w dusze swoich przodków. Autor jednak nie odnosi się do tego jako coś rzeczywiście nadnaturalnego, chodź jest wiele momentów gdzie postacie nawiązują do pojawienia się Geary-ego jako interwencji Przodków, który go 'prowadzony' i pomagają, w celu uratowania Sojusz.
Sytuacja ta utrzymuje się przez jakiś czas do momentu pojawienia się kilku subtelnych momentów, które chodź mogą być wytłumaczone w jakiś sposób, skłaniają czytelnika do zakwestionowania faktu Przodków bycia tylko pustą wiarą. W późniejszych książkach nie jest to już takie subtelne. Tak więc może Geary otrzymuje małą pomoc z góry. Who knows, maybe he is really on a mission from God.
Poza tym, wydaję mi się że największym momentem słabości bohatera była Lakota, jak i bezsilność w stosunku do spiskowca który starał się go zabić.
Prześlij komentarz